El Cráter de Los Cuervos

Grupa szturmowa stawiła się punktualnie o 9.00. W tym samym czasie podjechała po nas Raquel – przewodniczka mieszkająca od 20 lat na Lanzarote. Co ciekawe, wyjeżdżając z Madrytu planowała tutaj zostać z mężem na rok😀

Okazuje się, że trudno sobie wyjść do parku – lokalne władze wspierają operatorów wycieczek i tylko w ten sposób można poruszać się po parku Parque Natural de Los Volcanes. Do tej pory sceptycznie podchodziłem do zorganizowanych wycieczek, Raquel udowodniła, że nie miałem racji. Zaczęliśmy od prezentacji trasy:

Byłem ciekaw, czy zdarzało się że podana długość trasy była inna niż w rzeczywistości😀

Trafiliśmy na prawdziwą pasjonatkę geologii, wulkanów, biologii, ornitologii oraz Wysp Kanaryjskich. Poznaliśmy historię wyspy, w szczególności okres 1730-1736 kiedy to miały miejsce erupcje kilkudziesięciu wulkanów. Mieszkało tutaj wtedy 5tys. osób, na szczęście nikt nie zginął, wszyscy zdążyli się ewakuować, znalazł się jeden piśmienny, który opisał całą sytuację nie znając pojęć lawa, wulkan itp.

Pierwszym naszym celem był wulkan, który uaktywnił się jako czwarty z kolei – Caldera de la Rilla. Po drodze mieliśmy okazję oglądać jeden z dwóch owoców które rosną na Lanzarote

Nawet krzewy chowają się tu przed wiatrem – rosną, przytulając się do zbocza. Po dwóch godzinach wędrówki osiągnęliśmy szczyt 471m n.p.m.

Troszkę nas wywiało, widoki rekompensowały niedogodności:

Lawa zniszczyła wszystko, szła niczym lodowiec. Widzieliśmy morze zastygłej lawy – widoki jak z księżyca.

Mieliśmy też okazję wejść do krateru El Cuervo, który rozpoczął erupcję w 1730. Część ściany została wysadzona, tworząc drzwi. Siłę eksplozji można ocenić po leżącej kilkaset metrów olbrzymiej skale, która wyleciała robiąc wyrwę w kraterze.

Los Cuervos to kruki jakby co😀 Nie było nam jednak dane oglądać ich w kraterze, zostały wyplenione przez sokoły. Na skałach pozostało po nich tylko guano.

W drodze powrotnej mieliśmy okazje podziwiać słynne winnice, gdzie winorośl rośnie na czarnym piasku wulkanicznym, do tego każdy krzak osłonięty jest z jednej strony kamieniami chroniącymi przed wiatrem. W ten sposób powstaje słynne winno Malvasia. Degustacja wypadła pomyślnie, dziewczynom zasmakowało 😀🍷

My z Pipem postawiliśmy na coś mocniejszego. Nie omieszkaliśmy zapytać Raquel co tutaj można spróbować. Okazuje się, że miejscowi wykorzystują Agawę do produkcji dżinu. No i namówiła!

Smak ciekawy, coś czuję że ręce będą bolały od klaskania…

Zaliczyliśmy tez wypad na plażę, trzeba było siły aby powstrzymać dzieci przed wejściem do wody…

Udany wieczór skończyliśmy w restauracji Lomo Alto. TripAdvisor znów miał rację -lokal zdecydowanie godny polecania.

La cuento por favor

5 uwag do wpisu “El Cráter de Los Cuervos

  1. Czy następnym razem weźmiesz nas Zbyszku ze sobą?

    wt., 22 sty 2019, 22:17: biniollo napisał(a):

    > biniollo posted: „Grupa szturmowa stawiła się punktualnie o 9.00. W tym > samym czasie podjechała po nas Raquel – przewodniczka mieszkająca od 20 lat > na Lanzarote. Co ciekawe, wyjeżdżając z Madrytu planowała tutaj zostać z > mężem na rok[image: 😀] Okazuje się, że trudno sobie wyjść do” >

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Elżbieta Paluczek Anuluj pisanie odpowiedzi