Czwartek zacząłem wcześniej, aby przygotować rower, tutejsze górskie trasy aż się proszą o przejechanie. Forma z Czech nie mogła tak szybko wyparować, siniaki ciągle widać:)
Plan się udał połowicznie, koła i łańcuch są już ok, przerzutki jednak nie udało się naprawić, trzeba będzie coś wypożyczyć…
Na sklep jednak wystarczyło. Pozostaje tylko ustalić co z tego można ugotować:

Dla osoby, która pierwsza odgadnie co to za warzywo kreolska nagroda niespodzianka.
Mile widziane są również Wasze sugestie co do obsługi kokosa. Podczas wczorajszego powrotu, Ula znalazła jednego na ulicy. Dobra wolsztyńska szkoła nie pozwala marnować się owocom. Rozłupanie wymagało sporego wysiłku, wspólnie z dziećmi, po 2godzinach dostali się do środka. Wg mnie musi istnieć lepszy sposób niż młócenie siatką z kokosem o kamień…
Kolejne trzy czekają, czy starczy nam nocy?

Dzień spędziliśmy w basenie i na plaży, musieliśmy pamiętać, że o 14 rusza turniej:)





W międzyczasie Antoś nabył kolejną umiejetność. Korzystanie z nocnika jest już opanowane, przyszła kolej na siusianie na trawę. Mała rzecz a cieszy:) Wujek P może być dumny! Trochę treningu i atakujemy rekord!
O 13.00 wyruszyliśmy z Mikim do Jaques Tessier Center na umówiony turniej. Niby 4km, ale tradycyjny skrót wydłużył drogę. Warto było, po raz pierwszy widzieliśmy zastygłą lawę:

Na szczęście zdążyliśmy. Zapisano nas jako Madame&Monsiuer Bertieu. Grać mogli tylko członkowie związku, polskiego nie mieli w bazie. Załapałem się za to na zniżkę seniorską, karty dużej rodziny nie chcieli honorować 😉
Dobrze, że nazwy kolorów kart (pik, kier, karo, trefl) wywodzą się z francuskiego, nie było problemów z nazywaniem kart. Gorzej było z samymi kartami, Miki w pierwszym rozdaniu nie zauważył dwóch asów u siebie (as jest jedynką, król R, dama normalnie, a walet V). Pozwolił grać przeciwnikom 2trefl mimo posiadania 23punktów na linii. Na szczęście dobra obrona uratowała rozdanie.
Wszyscy byli zaskoczeni, że w wieku 13lat można grać w brydża. Tutaj grają francuscy emeryci, którzy na jesień życia przeprowadzają się z kontynentu. Przy większości stołów (było ich 6) pytano nas skąd pomysł na wakacje na Reunionie 🙂 Wszyscy byli bardzo gościnni, chwalili polskiego brydża i Polaków, którzy pracują we Francji. Współczuli nam aktualnej formy drużyny piłkarskiej, pamiętali za to czasy świetności Orłów Górskiego…
Przy podliczaniu wyników, okazało się że do końca gościnni nie byli. Państwa Bertiue nie znalazłem w czołówce;) Warto było za to zasięgnąć języka, jutro rano na szczycie może być zimno, zdarzają się ujemne temperatury. Brr…

Zapraszają na rewanż za tydzień:)
Dzień zakończyliśmy kolacją w kreolskiej restauracji La Marmite. Oto jak wygląda kreolsko-szwedzki stół:

Sama kuchnia, podobnie jak kultura, to mieszanka Afryki, Indii, Francji i Chin. Króluje naturalna wanilia, imbir, curry i rozmaryn. Wszystko było bardzo aromatyczne i świeże, jak dla mnie wygrała ośmiornica. Pikantne startery dały popalić, a wydawało mi się że jestem do ostrego przyzwyczajony. Poluję też na lokalny przysmak serwowany od kwietnia do października: larves de guêpes. To smażone i solone larwy osy, a efektem ubocznym jest ponoć zwiększona potencja…
Wyspa słynie z rumu, najlepszy to ponoć waniliowy rhum arrangé, ten ciągle przed nami:


Bon nuit.
P.S.
Do grupy szturmowej dołącza Janek. Idziemy składzie: Wocio, Miki, Jan i ja. Pobudka 4.50.
Brawo nasi!
Bardzo smakowite klimaty. Antoni w basenie – ciacho. My również graliśmy w brydża. Tym razem wyniki były dla nas bardzo korzystne.Zdobyliśmy złoto i srebro. A Krzyś właśnie dołączył do grona magistrów.
PolubieniePolubienie
Gratki! Właśnie upolowałem 10letni, waniliowy rum z małej, górskiej destylarni. Będzie idealny, żeby uczcić potrójny sukces. Chyba, że nieporęczna butelka nie dotrwa do końca wyjazdu 😉
PolubieniePolubienie