
Wróciliśmy do aktywnego poranka! Zdążyliśmy na wschód słońca👍 Warto było zerwać się wcześniej, choć łatwo nie było wyjść w zimną noc. Odczuwamy duże amplitudy od 31 do 6 stopni w nocy.


Próbowaliśmy pooglądać zwierzęta w nocy i nad ranem przy wodopoju na naszym kempingu Namutoni, niestety bez sukcesu.
Po szybkim śniadaniu i spakowaniu obozu, ruszyliśmy na ostatnie Safari w parku Etosha, musieliśmy się sprężać, nasze pozwolenie wygasało o 14:10..
Było intensywnie😀












Robimy postępy, nabieramy doświadczenia. Już z 50m potrafimy określić czy leżące odchody na drodze jest od żyrafy czy od słonia💪
Widzieliśmy dziś szakala, niestety nie udało się go nam uchwycić.
Jak na poznaniaków przystało,, zamalowaliśmy się przy bramie na 5min przed wygaśnięciem pozwolenia😀 Skontrolowani nam lodówkę, czy nie wywozimy surowego mięsa. Chciałem zgłosić, że Marek jadł wczoraj Oryxa, ale ugryzłem się w język😉
Przed nami było 300km do Mururani, na szczęście asfaltową drogą. Po drodze zaplanowaliśmy zwiedzanie największego meteorytu (60ton) znalezionego przez niemieckiego farmera w 1920r. w okolicach Grootfontain.



Znaleziskiem interesowali się już Amerykanie w latach 60, jako że składa się z metali ziem rzadkich. Pokonała ich waga i transport. Nasza przewodniczka deklaruje, że dobrze się stało, nie oddadzą swojego „meteoryta” nawet Trumpowi. Musi zostać w Namibii.

Tuż przed zachodem słońca docieramy do Mururuni. Nasz kemping wygląda zachęcająco, to farma z taką agroturystyką. Jesteśmy sami👍

Za płotem hodują Oryxy!
Ugotowaliśmy kolację, chłopacy mówią że pyszne, choć może zbyt dużo chili😉
Od tego miejsca AI zaleca profilaktykę antymalaryczną, przyjmujemy pierwszą dawkę leków👍
Oby nas nic nie użarło, trzymajcie kciuki!