Dzień zaczęliśmy wcześnie, chwilę przed szóstą. Zależało nam, aby sprawnie złożyć obóz i przejechać możliwe wcześnie przez wewnętrzną bramę parku, otwieraną na godzinę przed wschodem słońca (6:30). Naszym celem była Dead Vlei, z najlepszymi widokami właśnie o wschodzie słońca. Do pokonania mieliśmy 70km. Dziś za kółkiem usiadł Marek, równie często korzysta z wycieraczek😂


Na ostatni etap potrzebny był bieg terenowy i mniej powietrza w kołach. Było co robić, nasz Hilux dzielnie sobie radził💪


Wybraliśmy się na najwyższą wydmę Big Daddy (325 m n.p.m.) górującym nad Big Mumma😉 Podejście było trudne, ze względu na zapadający się piach. Mijając turystów usłyszeliśmy dzień dobry😀 Miło!
Widoki były spektakularne.



Zeszliśmy do Dead Vlei, dawnej doliny, porównywanej do Delty Okawango, która została zasypana przez wydmy, drzewa wyschły 600lat temu. Dzięki panującym tu warunkom, pnie przetrwały i robią niesamowite wrażenie na popękanej glebie.


To miejsce to istny raj dla fotografów!

Po wędrówce, zarządziliśmy powrót, aby znaleźć fajne miejsce na śniadanie, poza parkiem. Udało się po 100km😱


Robale były z nami👍

Ptaszki również – Wikłacz Socjalny 😀


Okazało się, że nie mamy kompresora. Nie mogliśmy napompować kół na asfalt😢 Z pomocą przybył Belg Lars, dzięki!
Asfalt szybko się skończył, przed nami było 300km księżycowych krajobrazów. Nawigacja Maps.me kierowała nas „jedź przez 164km prosto😂”


Omało co, nie ominęlibyśmy, po raz drugi, Zwrotnik Koziorożca. Zatrzymaliśmy się dalej tylko dlatego, że zwróciła naszą uwagę chińska wycieczka😂
Ponoć lokalna legenda głosi, że kto wypije w tym miejscu piwo, już nigdy nie zostanie z piwa okradziony. Cóż, Marek musiał na nas zaczekać😉

Na koniec dnia docieramy do Swakopmund, turystycznego miasta na wybrzeżu Namibii., które liczy sobie aż 1500km😱
Zameldowaliśmy się w uroczym kempingu Tiger Reef, tuż nad oceanem. Zrobiło się chłodno. Ugotowany makaron z sosem pomidorowym smakuje w tych warunkach przepysznie.
Świętujemy Marka urodziny przy szumie oceanu, sto lat Quonos! 🎂
