Flying Dodo

Sobota, czas na wschodnie wybrzeże. Jako cel wybraliśmy wyspę-rezerwat Ilôt aux Aigrette. Niby 58km, ale wiemy że podróż lokalnymi drogami zajmie nam co najmniej 1,5h. Zameldowaliśmy się w punkcie organizującym wycieczki po rezerwacie o 11.30, okazało się że następna tura jest o 13:30, i że taką grupę powinienem rezerwować z wyprzedzeniem! Pani łaskawie nas zapisała, mogło się wydawać że miejsca wyprzedają się na pniu. Mając … Czytaj dalej Flying Dodo

La Rivière Noir

Piątek zaczęliśmy wcześnie, część grupy wybrała się z powrotem na półwysep Le Morne aby zobaczyć podwodny wodospad – takie naturalne zjawisko fotomontażu, który generuje odpływ, piasek, muł i wachlarz kolorów. Nasza gospodyni Pascale przekazała nam do śniadania świeży owoc ze swojego ogródka – passion fruit, polecam👌 Nie ma jak to zbierać owoce zimą💪 Janek znalazł pocztę i wysłał pocztówki. Co dziwnego, poczta nie sprzedaje pocztówek … Czytaj dalej La Rivière Noir

Troy-aux-Cerfs

Czwartek zaczęliśmy wcześnie, po tygodniu prób, udało mi się wyciągnąć Mikiego na wspólne bieganie💪 musiałem dołożyć do pieca, żeby dogonić go na finiszu – miał ważny powód aby przyspieszyć😉 Plan na dziś to hinduska świątynia Amma Tokay Kovil Temple, plaża na południu w okolicach Suillac i wycieczka dla chętnych na wygasły wulkan Troy-aux-Cerfs. Wizyta w hinduskiej świątyni, byliśmy świadkami chrztu i święcenia samochodu. Kolejny punkt … Czytaj dalej Troy-aux-Cerfs

Flic en Flac

W środę za cel podróży wybraliśmy miejscowość Flic en Flac. Z francuskiego cudowny i kapryśny. Ponoć wywodzi się z przekręcenia holenderskiej nazwy Fried Landt Flaak co z kolei oznacza płaską krainę wolności. Kolejna miejscowość określana z najlepszą plażą na wyspie. Sam mam inne odczucia, wybrałem się na przebieżkę wzdłuż brzegu. Raz trafiałem na idealny piasek, innym razem na mnóstwo skorupiaków… bieg na boso nie był … Czytaj dalej Flic en Flac

Uważaj!

We wtorek wybraliśmy się na wycieczkę w północne rejony wyspy. Zaczęliśmy od ogrodów botanicznych Pamplemousses opisanywanych jako jedne z najlepszych tego typu miejsc na świecie, tuż obok Kew Garden w Londynie. Nazwa miejscowości pochodzi od podobnych do grejpfruta cytrusów, które Holendrzy sprowadzili tu z Jawy. Punkt centralny ogrodów to sadzawka z gigantycznymi południowoamerykańskimi liliami wodnymi z gatunku wiktoria królewska. Ponoć najlepiej być tu latem, gdy … Czytaj dalej Uważaj!

Wilkołak

Poniedziałek ogłosiliśmy dniem laby. Chcieliśmy wykorzystać infrastrukturę naszej wili. Wbrew pozorom to był intensywny dzień😉 Dzieci popłynęły na SUPach. Mamy tutaj też potężny grill, grzechem byłoby nie skorzystać. Kuba wyskoczył do lokalnego rybaka załatwić świeże ryby. Co to była za uczta👌 Master chef Wieczór spędziliśmy przy grze w Wilkołaki, ale była zabawa. Najwięcej celnych analiz przeprowadził Miki, jak również najczęściej wyprowadzał nas w pole🤣 Pozdrowienia … Czytaj dalej Wilkołak

Le Morne

Plan na dziś to wycieczka na półwysep Le Morne z charakterystyczną górą Le Morne Brabant (556 m n.p.m.), będąca wizytówką Mauritiusa. Półwysep słynie z najlepszych plaż i luksusowych ośrodków. Z tym południowo-zachodnim regionem wiąże się też legenda – na początku XIXw. grupa niewolników uciekła na szczyt góry. Wkrótce po zniesiono niewolnictwo, niestety nieświadomi uciekinierzy, widząc żołnierzy idących po nich, rzucili się w przepaść nie chcąc … Czytaj dalej Le Morne

Chamarel

Dzień zaczęliśmy późno, chyba wszyscy odsypiali trudy podróży. Antek wykręcił swoją życiówkę, spał do 11😱 Miki pobił wszystkich, wstał na śniadanie o 13:30, ale jemu do swojego rekordu daleko… W związku z krótkim dniem, trzeba było poszukać wycieczki w najbliższej okolicy. Wybór padł na górską wioskę Chamarel słynącą z wodospadu, bryzy i doskonałego rumu. Janinie przypadło z kolei to, że do atrakcji wystarczyło przejść kilkadziesiąt … Czytaj dalej Chamarel

Daleko jeszcze?

Podróż zaczęliśmy w Gruszczynie na przystanku swarzędzkiej lini 494😉 Kto by pomyślał, że Gruszczyn może być skomunikowany z Mauritiusem. Ze Swarzędza tylko pociągiem do Warszawy Zachodniej, dalej SKM na lotnisko Chopina, później Turkish Airlines do Stambułu – przez burzę i opóźnienia, biegusiem na kolejny samolot do Port Louis i już po 24h lądowaliśmy na Mauritiusie. Z lekką nuta niepewności czekaliśmy na bagaże – czy zdążyli … Czytaj dalej Daleko jeszcze?