Niedziela to dzień zawodów. Start zaplanowano na 8:30, mieszkamy 3km od startu, stąd pobudkę trzeba było zaplanować wcześnie.
W ramach śniadania kończyliśmy couscous z kolacji przygotowany z nadmiarem przez Madamme Jamilię, która mimo chorego gardła stara się nam dogodzić.
Ruszyliśmy na start, przy okazji gubiąc się w labiryncie budzącej się do życia Medyny. Słychać było jedynie modlitwy z meczetów, cześć osób rozpoznała ze idziemy na zawody, życząc nam powodzenia.

Rafał ruszał o 9:45- półmaraton puścili godzinę 15 minut później, przynajmniej mieli cieplej👍
Dobrze, że ekipa stała na 17. km mogłem przekazać bluzę, słońce zrobiło różnicę. Biegło się bardzo przyjemnie, trasę poprowadzono przy większości znanych obiektów w Marakeszu. Spotkałem sporo Polaków, jeden z nich polecił nam Tromso😁

Kibice mieli co robić, aby zrealizować obstawę punktów i mety musieli zrobić spory dystans. Szacun👍
Na mecie spotkaliśmy się w komplecie, choć nie było łatwo się odnaleźć😂



Wracając, odwiedziliśmy słynny plac Jemaa el Fna Największy targ z czasów antycznych.


Nataszce zrobiono hennę, efekty przekażemy w kolejnym poście👍
Jesteśmy w trakcie regeneracji, przymierzamy zakupy😁:
