Allez monsieur! Bon courage!

Niedziela to dzień zawodów. Start zaplanowano na 8:30, mieszkamy 3km od startu, stąd pobudkę trzeba było zaplanować wcześnie.

W ramach śniadania kończyliśmy couscous z kolacji przygotowany z nadmiarem przez Madamme Jamilię, która mimo chorego gardła stara się nam dogodzić.

Ruszyliśmy na start, przy okazji gubiąc się w labiryncie budzącej się do życia Medyny. Słychać było jedynie modlitwy z meczetów, cześć osób rozpoznała ze idziemy na zawody, życząc nam powodzenia.

7:40 2stopnie Celsjusza😢

Rafał ruszał o 9:45- półmaraton puścili godzinę 15 minut później, przynajmniej mieli cieplej👍

Dobrze, że ekipa stała na 17. km mogłem przekazać bluzę, słońce zrobiło różnicę. Biegło się bardzo przyjemnie, trasę poprowadzono przy większości znanych obiektów w Marakeszu. Spotkałem sporo Polaków, jeden z nich polecił nam Tromso😁

Just in time

Kibice mieli co robić, aby zrealizować obstawę punktów i mety musieli zrobić spory dystans. Szacun👍

Na mecie spotkaliśmy się w komplecie, choć nie było łatwo się odnaleźć😂

Wracając, odwiedziliśmy słynny plac Jemaa el Fna Największy targ z czasów antycznych.

Nataszce zrobiono hennę, efekty przekażemy w kolejnym poście👍

Jesteśmy w trakcie regeneracji, przymierzamy zakupy😁:

Dodaj komentarz